Translations in context of "umiar nawet" in Polish-English from Reverso Context: Należy znać umiar nawet w wyrażeniu emocji. umiar - Korpus Języka Polskiego PWN. Toggle navigation. W kontekście wyrażenia. odległość po lewej. odległość po prawej. Długość cytatu. w lewo. w prawo. Serdecznie zapraszam do odsłuchania dwunastego odcinka podcastu Gniewomir.in-myśl-jedz-biegaj. Ultra to zawody w jedzeniu i piciu czyli epizod powstały na bazie doświadczeń z francuskich zawodów Echappee Belle, rozgrywanych na 149 km trasie z blisko 12000m przewyższenia. Raczej o prostą umiejętność powiedzenia sobie w pewnym momencie: „Dość!”. Jeszcze nie tak dawno, kiedy umiar w jedzeniu wynikał nie tylko z sytuacji ekonomicznej, ale i stanowił wymóg kultury, zalecano adeptom dobrego stylu pozostawianie po każdym posiłku miejsca w żołądku na jeszcze jedną kromkę chleba. 3K views, 21 likes, 6 loves, 0 comments, 2 shares, Facebook Watch Videos from Grande Roma: Spokojne popołudnie w samym sercu Cieplic mija nam na jedzeniu, piciu i dobrej zabawie. Mamy jeszcze wolne UMIAR. wskazany (należy go zachowywać) nie tylko w jedzeniu i piciu. pycha. o jedzeniu, piciu miód/niebo w gębie. pyszności. o jedzeniu, piciu; miód lub niebo w gębie, palce lub paluszki lizać. pycha. o jedzeniu, piciu palce/paluszki lizać. pycha. . Najbardziej pożądana we wszystkich dziedzinach życia cnota umiaru nie jest dziś modna. To, co nas otacza w każdej dziedzinie życia, zachęca do braku umiaru. Katolicki filozof Josef Pieper nazwał umiar „jednym z czterech zawiasów, na których kołysze się brama życia”. Jest przeciwieństwem nieumiarkowania (w jedzeniu i piciu), jednego z siedmiu grzechów głównych. Brak umiaru to nie tylko konsumpcja, dotyczyć bowiem może różnych dziedzin życia. W nieumiarkowany sposób można czymś lub kimś się zachwycać, coś lub kogoś krytykować. Można nie znać umiaru w pracy (pracoholizm), a także przesadzać w trosce o zdrowie czy szczupłą sylwetkę (częściej kobiety), umięśnienie (mężczyźni), nadmiernie dbać o młody wygląd, kondycję fizyczną. Można przesadzać w dążeniu do kariery, zamożności, sławy… Każda dziedzina życia, każdy przejaw aktywności może zostać dotknięty brakiem umiaru. Myślę, że ta cnota nigdy nie była specjalnie doceniana, a dziś szczególnie nie jest popularna. Więcej, jest całkowicie porzucona, bo nie tylko o niej się nie mówi, ale wszystko, co nas otacza, zachęca do braku umiaru. Niektórzy nawet argumentują, że cnota ta szkodzi rozwojowi. Z ekonomicznego punktu widzenia, powszechnie jej stosowanie może zmniejszać konsumpcję i spowalniać działanie mechanizmów rynkowych. Współczesny rynek państw rozwiniętych, oprócz zaspokajania podstawowych potrzeb, musi budzić coraz to nowe potrzeby, rozszerzając na nieznane do tej pory dziedziny konsumenckie apetyty. To rosnąca konsumpcja w znacznej mierze decyduje o wzroście gospodarczym. Zatem umiar nie tylko nie jest modny, bo większość ludzi wybiera to, co łatwiejsze i bardziej przyjemne, ale nie jest też pożądany przez gospodarkę, a tym samym przez państwo. O cnocie umiaru pisali starożytni filozofowie. Arystotelesowi zawdzięczamy teorię złotego środka. Uważał on, że w swoim postępowaniu człowiek powinien podążać drogą „złotego środka” – nie ignorować żądz, ale też się im nie podporządkowywać. Jego działanie powinno być umiarkowane, ale ma jednocześnie przynosić mu przyjemność. Żądze muszą zostać zaspokojone, ale w sposób umożliwiający harmonijny rozwój także rozumnej części duszy, która to dusza powinna oprócz nabywania wiedzy kultywować również umiejętności panowania nad żądzami, poprzez silną wolę, odwagę i rozsądek. Zdaniem Arystotelesa jednostki w swoim życiu rozciągnięte są między dwoma niemożliwymi do osiągnięcia przeciwnościami: nadludzką cnotą upodabniającą do bóstwa a jego przeciwieństwem – upodabniającym bestialstwem do zwierząt. Nazwa „złoty środek” funkcjonuje dziś w języku potocznym jako synonim umiaru, choć najczęściej bez świadomości, że pochodzi od teorii Arystotelesa o tej nazwie. Werbalnie akceptujemy umiarkowanie, ale najczęściej zalecamy je innym, nie sobie, oceniając własne postępowanie jako trafiające w złoty środek. Dlatego warto wspomnieć o cnotach pokrewnych umiarkowaniu, wymienianych przez św. Tomasza z Akwinu, takich jak wstrzemięźliwość, powściągliwość, pokora, pilność, łagodność, łaskawość, skromność w słowach i czynach, uczciwość i poczucie wstydu. Umiarkowanie dopiero można realizować w połączeniu z tymi cnotami. Gdyby odnieść to do polityki, to łatwo widać, że w naszym życiu publicznym najbardziej brakuje właśnie cnoty umiaru i jej córek – cnót pokrewnych. Czy hasło umiaru może kogokolwiek pociągnąć? Czy z tym hasłem można stanąć w wyborcze szranki i odnieść sukces? Bardzo chciałabym, żeby tak było, ale im bardziej tego pragnę, tym silniejszego nabieram przekonania, że takie hasło z łatwością przykryją zawołania tzw. wyraziste, agresywne, upokarzające adwersarzy, a powściągliwość, łaskawość czy skromność w słowach poczytane zostaną za słabość, miałkość i niezdecydowanie. I nie przebiją się w coraz brutalniejszej wojnie na słowa. Maria WANKE-JERIE Absolwentka Uniwersytetu Wrocławskiego, z wykształcenia matematyk teoretyk, specjalista PR, od 25 lat pracownik Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Współtworzyła pierwszy „Raport o stanie nauki w Polsce”. Współautorka biografii Romana Niegosza „Potrzeba ludzi przyzwoitych. Roman Niegosz – życie dla Polski” oraz „Zobowiązywała mnie przysięga. Proces Władysława Frasyniuka 1982”. Odznaczona Medalem „Niezłomni” (2013). Lista słów najlepiej pasujących do określenia "pożądany w jedzeniu i piciu":UMIARPYCHAŁAKOMSTWOOBŻARSTWOUMIARKOWANIEBULIMIASMAKOWOCKĄSEKCHLEBSZCZĘŚCIEGŁÓDPRAGNIENIESIORBANIEOCHOTAPOWODZENIEUZDROWICIELSKUTEKKOCHANYETANOL Małgorzata z Oingt, zakonnica żyjąca w XIV wieku w jednej ze swoich wizji zobaczyła siebie jako wyschnięte drzewo, na którego gałęziach wypisane były nazwy pięciu zmysłów: wzroku, słuchu, smaku, powonienia i czucia. Mimo iż drzewo było uschłe, zaczęło kwitnąć nawodnione przez rzekę symbolizującą źródło życia – Chrystusa. Wizja ta wskazuje na wartość i umiejętność korzystania ze zmysłów. Zmysłowość jest wartościowa i dobra, jeżeli korzystamy z niej w sposób właściwy i wolny. Może stać się pułapką, jeżeli przysłoni inne wartości, szczególnie duchowe. Zmysły służą poznaniu, miłości, bliskości, czułości, zbliżają do Boga i człowieka. Św. Ignacy spośród wielu form modlitwy proponuje również kontemplację z zastosowaniem zmysłów. Wszystkie zmysły można „wciągnąć” w doświadczenie bliskości Boga, w duchowość, transcendencję. Z drugiej jednak strony mogą oddalać od Boga. Poprzez nie wciska się w serce pokusa, grzech i zło. Stanowią wówczas „bramę zła”. We współczesnym świecie można zaobserwować pewne skrajności. Z jednej strony świat mediów i reklam nieustannie prowokuje do posiadania więcej. Wmawia człowiekowi, że jego szczęście zależy od ilości nagromadzonych rzeczy. Konsekwencją jest przesyt, brak pragnień, nuda i pustka życiowa. Z drugiej strony istnieje świat nędzy, ubóstwa, wyzysku i degradacji człowieka. By go dostrzec, wystarczy wyjechać na przedmieścia miejskich aglomeracji. Ten świat również rodzi negatywne skutki, wyzwala najniższe instynkty i pożądania. Pułapką zmysłowości jest nienasycenie. Już w starożytności mędrzec Kohelet stwierdził: Nie nasyci się oko patrzeniem ani ucho napełni słuchaniem (Koh 1, 8). Im więcej człowiek używa, tym więcej chce, a im więcej chce, tym większej doświadcza pustki i nienasycenia. Podobnie jak w miłości. Im bardziej kocha, tym bardziej pragnie i pożąda, a równocześnie doświadcza ograniczeń i braku zaspokojenia. Przeczuwa, że miłość zmysłowa nie zaspokoi pragnienia nieskończoności i miłości absolutnej, której źródłem jest jedynie Bóg. Zmysłowość jest pozytywna, ale wymaga wewnętrznej pracy. Nie może pozostać na poziomie dziecka, które zarówno w odniesieniu do cukierka znajdującego się na regale, jak i do księżyca na niebie, może powiedzieć: „chcę mieć!”. Musimy ćwiczyć swoją postawę wobec pożądania, żeby nie zniszczyć pragnień przez natychmiastowe zaspokajanie ich (R. Ammicht- Quinn). Należy raczej pielęgnować wewnętrzne zmysłowe pragnienia, odkrywać ich piękno i sens, ale równocześnie nadawać im właściwy kierunek. Stare porzekadło: „jeść, aby żyć, a nie żyć, aby jeść” bywa często przekręcane. Jedzenie i picie staje się wówczas celem ludzkiego życia, a brzuch – bogiem (por. Flp 3, 19). Trafnie oddaje to przesłanie szokującego w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku filmu Marco Ferreriego „Wielkie żarcie”. Czwórka mężczyzn udaje się do paryskiej willi, aby w sposób hedonistyczny skorzystać z życia. Jedzą wysublimowane potrawy, które sami przyrządzają. Czas umilają sobie zdjęciami pornograficznymi i ekstrawaganckimi wspomnieniami. Do wspólnej zabawy dołączają prostytutki i żądna wrażeń nauczycielka. Z czasem orgia obżarstwa i seksu staje się coraz bardziej ekstremalna, a główni bohaterowie umierają … z przejedzenia. Biblia potępia brak umiaru, obżarstwo i pijaństwo; nie neguje natomiast samych uczt. Wspólne biesiadowanie jest nie tylko czynnością fizjologiczną, ale również relacyjną, duchową. Wyraża bliskość, wspólnotę, bezwarunkową akceptację i przyjęcie. Wzbudza atmosferę zaufania, intymności, pokoju. Taki wymiar ma również Eucharystia. Pierwsi chrześcijanie spotykali się w domach, aby wspólnie w Dniu Słońca „łamać chleb”, czyli przeżywać na nowo misterium śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Spotkania kończyły się ucztami miłości „agape”, podczas których przyjmowali posiłek z radością i prostotą serca (Dz 2, 46). W okresie prześladowań gromadzili się z kolei w katakumbach, by nad grobami męczenników sprawować ucztę eucharystyczną, łącząc się ze świętującymi ją w niebie. W niektórych regionach (np. w Ameryce Łacińskiej) do dzisiaj pozostał zwyczaj radosnego biesiadowania na cmentarzach. fot. Pixabay Zdrowie i szczupła sylwetka stały się jednymi z najbardziej pożądanych „dóbr” we współczesnym świecie. Zewsząd bombardowani jesteśmy poradami, co robić, by czuć się świetnie, jeszcze lepiej wyglądać i nie dać się chorobom cywilizacyjnym. Czy wystarczy wyeliminować gluten, czy może lepiej stosować dietę „pegan” (dla niewtajemniczonych – to połącznie diety paleo z weganizmem); a może sukces zależy od regularnych detoksów, które oczyszczą nas z „toksyn”? Jeszcze 2-3 dekady temu żywienie człowieka opierało się na kaloriach. Nikt nie kwestionował tego, że do życia potrzebne są nam węglowodany, białko i tłuszcze, a jadłospisy i diety komponowano wg prostych założeń – ludzie wykonujące pracę lekką potrzebują mniej kalorii niż ci o aktywności umiarkowanej, a na najwięcej na talerzu mogą pozwolić sobie ci, który na co dzień pracują ciężko fizycznie Jak ktoś miał potrzebę się odchudzać, to przechodził na dietę ograniczającą kalorie. Za jedną z bardziej restrykcyjnych uchodziła dieta dostarczająca 1000 kcal na dobę. Kto stosował, pewnie pamięta, że skomponowanie 5 posiłków, które w sumie dadzą 1000 kcal, do najłatwiejszych nie należy. Diety eliminacyjne W pewnym momencie przestaliśmy mówić tyle o kaloriach, a dominować zaczęły diety eliminacyjne. Nie opierają się one na kaloryczności posiłków, ale na wykluczaniu z jadłospisu określonych grup produktów. W przypadku diety Kwaśniewskiego codzienne menu opiera się na tłuszczach, przy diecie Dukana – na białku. Ciągle bardzo popularna dieta dr Dąbrowskiej jest jedną z bardziej restrykcyjnych diet eliminacyjnych – dopuszcza spożywanie warzyw i mniej słodkich owoców. Nagle okazało się, że można chudnąć, bez liczenia znienawidzonych kalorii. Ba, można chudnąć, zaczynając dzień od jajecznicy na boczku, a kończąc na golonce. Cud prawdziwy… Nie dla tych, którzy choć trochę orientują się w tym, jak działa nasz organizm, jakich składników potrzebuje i do czego je wykorzystuje. Ketoza jest stanem, z który organizm jest w stanie wytrzymać przez chwilę, na dłuższą metę będzie się buntował. Diety eliminacyjne mają to do siebie, że są skuteczne, kiedy podchodzimy do nich po raz pierwszy, a zdecydowanie gorzej organizm na nie reaguje, kiedy odstawiamy węglowodany któryś już raz. Po prostu, nie jest głupi i uczy się, jak „obejść” tak nieracjonalne, niezdrowe praktyki. Zresztą, wydaje się, że świetność diet eliminacyjnych też powoli się kończy. Teraz mamy nowy trend – zdrowe jest ponoć to, co do tej pory było zalecane chorym… Czytaj więcej: Dieta eliminacyjna - czy każdy powinien odstawić gluten, nabiał lub strączki? Tu kupisz: Test domowy na nietolerancję glutenuByć jak diabetyk, alergik, rekonwalescent…. Dieta bezglutenowa, do niedawna zarezerwowana dla pacjentów z celiakią i nietolerancją glutenu bije rekordy popularności. Głodówki – stosowne przed planowanymi operacjami, lub w przypadku bardzo poważnych problemów z układem pokarmowym; obecnie zalecane są do regularnego stosowania – w szczególności na wiosnę i przed sezonem bikini. Popularna jest też dieta bez dodatku cukru, podpatrzona u diabetyków, bo przecież wiadomo, że cukier zabija. No i zupełna nowość – dieta kroplówkowa, dla najbardziej zdeterminowanych, bo mało kto jest w stanie sam sobie podać kroplówkę, więc tutaj konieczna jest pomoc osób trzecich. W ramach kroplówek można sobie zafundować koktajle regenerujące organizm, nawadniające, a nawet odmładzające czy dostosowane do osób aktywnych fizycznie. Kroplówki są ponoć świetne, bo trafiają wprost do krwiobiegu i dają natychmiastowy efekt… Warto się zastanowić, dlaczego zdrowi ludzie zaczynają odżywiać się tak, jak osoby cierpiące na różne, poważne schorzenia; a przede wszystkim, dlaczego w czasach, kiedy słowo zdrowie odmieniane jest nieustannie przez wszystkie przypadki, sami czujemy się coraz mniej zdrowo? Czytaj więcej: Zdrowe odchudzanie - jak dobrać dietę dla siebie? Czytaj więcej: Mysimba - rewolucja w leczeniu otyłości? Gdzie jest winny? Paradoks polega na tym, że z jednej strony narasta obsesja zdrowia i szczupłej sylwetki, z drugiej – przybywa osób z nadwagą i otyłością. Chyba każdy ma w swoim otoczeniu kogoś, kto jest na permanentnej diecie, wiecznie się odchudzają, a efekty tego są zgoła inne od zamierzonych. Dramatycznie szybko tyją dzieci. Do tego stopnia, że w najmłodszych grupach wiekowych nadwaga staje się normą. I znowu, raptem 20 lat temu, ktoś kto w szkole podstawowej miał wyraźną nadwagę, był „rodzynkiem”, zdecydowanie wyróżniał w grupie. Dziś otyłe dzieci są w każdej klasie podstawówki. Jak tak dalej pójdzie, to te szczupłe będą w mniejszości. My ludzie XXI wieku, którzy potrafimy sfotografować czarną dziurę, oczywiście wiemy, co jest przyczyną naszych problemów, nie tylko z sylwetką, ale też tego, że jesteśmy ciągle zmęczeni i na nic nie mamy siły. Smog, toksyny w pożywieniu, konserwanty, wzmacniacze smaku, barwniki i wszelkie E-dodatki do pożywienia, cukier, który jest wszędzie i jest białą śmiercią, sól, która również jest białą śmiercią, sztuczne słodziki no i oczywiście gluten. Żyjąc coraz szybciej, poświęcając coraz mniej czasu na samodzielne przygotowywanie posiłków, nie mając siły po całym dniu pracy na żadną aktywność fizyczną, szukamy coraz bardziej bzdurnych wytłumaczeń, dlaczego coraz bardziej brakuje nam energii, a kilogramów przybywa coraz więcej. Tymczasem przyczynę problemów bardzo trafnie zdiagnozował już w XVI wieku Paracelsus, lekarz i przyrodnik, ojciec medycyny coś jest dla nas przysłowiowym lekarstwem, czy trucizną zależy zwykle od dawki. Można to odnieść literalnie do leków – które przyjmowane zgodnie z przeznaczeniem leczą nas z chorób, a przedawkowane – mogą zabić; albo szerzej – do tego, co jemy i pijemy. Skrajne odwodnienie organizmu grozi śmiercią, ale nienaturalne nawodnienie skutkuje tym samym A mówimy tu o czystej, najzdrowszej na świecie wodzie, bez której nie ma żadnego zatracił się w swoich poszukiwaniach sposoby na dobre samopoczucie, długowieczność, zdrowie i młody wygląd. Zapomniał, jak ważny dla naszego życia jest umiar; którego przeciwieństwo – nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu – jest nawet jednym z siedmiu grzechów głównych w chrześcijaństwie. Coś chyba jest na rzeczy…Czego potrzebuje organizm? Wszystkiego po trochę. I białka, i węglowodanów, i tłuszczów. Te trzy makroskładniki pokarmowe są nam potrzebne w równym stopniu, choć w różnych ilościach. Każdy z nich pełni inną funkcję – białko jest materiałem budulcowym, węglowodany energetycznym, tłuszcze – zapasowym. Organizm nie jest w stanie funkcjonować bez dostaw energii, jedynym pokarmem dla mózgu jest glukoza, na dodatek pokarmem, który musi być dostarczany bez przerwy. Dlatego nawet jeśli zupełnie nie spożywamy węglowodanów, które w procesie trawienia do glukozy są rozkładane, organizm i tak ją wytwarza. Białko jest nam potrzebne, bo nawet jeśli już nie rośniemy, to organizm nieustannie się odnawia i regeneruje; a nasze mięśnie i tkanki zbudowane są przecież z białka. Wbrew temu, co przez lata sądzono, do życia niezbędne są nam też tłuszcze. Kiedyś były mocno na cenzurowanym – w końcu 1 g tłuszczu dostarcza aż 9 kcal, podczas gdy 1 g białka i węglowodanów – po 4 kcal. Jednak dzisiaj tłuszcze są rehabilitowane. Nie można ich drastycznie ograniczać, bo szwankuje przez to układ nerwowy, nie wchłaniają się witaminy i siada nam odporność. Potrzebujemy wszystkiego, ale w rozsądnych ilościach, ale to z ilością jedzenia mamy największy problem. Także dlatego, że jest ono obecnie tak dostępne i relatywnie tanie. A rozsądne ilości to te dostosowane do naszego zapotrzebowania na zapamiętać, że żołądek ma wielkość zaciśniętej dłoni. Porcja obiadu, zdaniem dietetyków, nie powinna być większa niż dwie zaciśnięte wszystko jest dla wszystkich Poza kwestią proporcji, warto pamiętać, że nie wszystko jest dla wszystkich. Wiele zależy od naszego stanu zdrowia. Osoby mające problemy z wątrobą nie bardzo mogą sobie pozwolić na produkty z pełnego przemiału, zdecydowanie lepiej strawią pszenną bułkę. Dla diabetyka miód nie jest zalecany, dla osób zdrowych jego niewielkie ilości są jak najbardziej wskazane. Dla dziecka z celiakią jedynym bezpiecznym pieczywem jest to bezglutenowe, dla jego zdrowego równolatka zdecydowanie lepsze będzie bułka grahamka. Nic nie jest uniwersalnie zdrowe. Wszystko musi być spożywane w rozsądnych ilościach i dostosowane do nas samych. A jeśli faktycznie trzymamy się zasady umiaru w jedzeniu i piciu, to wówczas nawet niewielkie jedzeniowe grzeszki, w postaci białego cukru czy lampki wina od czasu do czasu, krzywdy nam nie zrobią. Zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, podczas których zasiądziemy do rodzinnego stołu, który aż będzie się uginał pod potrawami. Każdy wie, że warto zachować umiar w jedzeniu i piciu, by nie wykończyć żołądka czy jelit. Dietetyk kliniczny podpowiada, co warto pić, aby uniknąć niestrawności i przyspieszyć proces trawienia. Zobacz film: "Prof. Fal o lekach na COVID-19" spis treści 1. Które napoje pomogą nam przetrwać święta bez zgagi i niestrawności? 2. Jakich produktów należy unikać? 1. Które napoje pomogą nam przetrwać święta bez zgagi i niestrawności? Według mgr Joanny Sobczak, dietetyka klinicznego, aby uchronić się przed zgagą, przede wszystkim należy zachować umiar w jedzeniu i piciu. Zgaga to stan nieprzyjemnego uciążliwego pieczenia w przełyku, czasem też w okolicach mostka. Przyczyną zgagi jest cofanie się kwaśnego soku żołądkowego (inaczej zarzucanie lub refluks) z żołądka do przełyku wbrew perystaltyce. - Jeśli będziemy się przejadać, jeść ciężkostrawne potrawy, to żadna mikstura nam nie pomoże - twierdzi Sobczak. Są osoby, które starają się zachować zasady prawidłowego odżywiania. Mają jednak wrażliwy układ pokarmowy, dlatego są podatne na zgagę. Według dietetyka klinicznego, w takiej sytuacji należy pić napoje, które pomogą nam pozbyć się zgagi. Są to napary z mięty. Są doskonałym środkiem na trawienie. Zawierają olejki eteryczne, substancje które wspomagają wydzielanie soków trawiennych; zielona herbata, która zawiera wiele minerałów i mikroelementów (fluor, żelazo, sód, wapń, potas, cynk) oraz witaminy A, B, B2, C, E, K. Picie zielonej herbaty przyspiesza spalanie tkanki tłuszczowej oraz zapobiega otyłości; czerwona herbata, która ma duży wpływ na funkcjonowanie narządów wewnętrznych i całego organizmu. Pomaga czyścić organizm z toksyn, pobudza do pracy układ trawienny oraz jelit, reguluje proces metabolizmu, a także przyspiesza spalanie tkanki tłuszczowej oraz obniża poziomu cholesterolu; napar z rumianku. Rumianek jest rośliną, która ma właściwości antybakteryjne, przeciwzapalne, rozkurczowe, a także łagodzące; woda; mikstura z aloesu, która poprawia pracę przewodu pokarmowego. - Do miseczki należy wlać: 3 łyżki aloesu, 1 łyżeczkę miodu, 1 szklankę wody. Opcjonalnie można dodać sok z cytryny. Wszystkie składniki trzeba wymieszać. Następnie miksturę przelewamy do szklanki i możemy ją wypić - mówi Joanna Sobczak. Osoby, które są podatne na zgagę i niestrawność oraz mają problem z metabolizmem, powinny unikać słodzonych kompotów z suszu. Według dra Łukasza Durajskiego, pediatry i członka WHO w Polsce, pacjenci, którzy są podatni na zgagę, nie powinni spożywać także ostrych, kwaśnych, alkoholowych napojów, które podrażniają żołądek. - Jeśli podczas świąt dopadnie nas zgaga, to powinniśmy pić napoje, które nie będą podrażniać błony śluzowej żołądka, takie jak np. napar z siemienia lnianego lub herbata z rumianku, majeranku czy melisy - mówi dr Durajski. 2. Jakich produktów należy unikać? Dr Łukasz Durajski zaleca, aby podczas nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia unikać produktów, które podrażniają przewód pokarmowy i przełyk oraz pobudzają wydzielanie soku żołądkowego. Są to musztarda, pomidory, ketchup, owoce cytrusowe, ostre potrawy, nabiał, wędliny, chipsy, pączki, czekolada, mocna herbata, kawa, napoje gazowane. - Podczas świąt jemy gigantyczną ilość jedzenia. Nasz przewód pokarmowy nie jest w stanie sobie z tym poradzić. Zaczyna wytwarzać wówczas dużą ilość kwasu solnego, co negatywnie wpływa na funkcjonowanie organizmu. Prowadzi to do zgagi. Dlatego również zalecam zachować umiar w jedzeniu i piciu. Niestety wiele osób objada się. Wszystko dlatego, że wydaje im się, że za kilka dni nie będą mieli dostępu do świątecznego jedzenia. Jest to nieprawidłowe podejście - twierdzi dr Durajski. - Wiele osób preferuje wylegiwanie się po jedzeniu. Należy unikać pozycji poziomej, leżącej. Lepiej po posiłku udać się na spacer - dodaje ekspert WHO. Czynnikami generującymi ryzyko rozwoju zgagi są: otyłość, palenie tytoniu, picie alkoholu, życie w stresie. Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez Rekomendowane przez naszych ekspertów polecamy

umiar w jedzeniu i piciu